Tag-Archive for » linuks «

Logowanie na zdalny host po SSH bez wpisywania hasła

Jeśli często logujemy się po ssh od siebie na jakąś maszynę, to ciągłe wpisywanie hasła może najzwyczajniej w świecie wkurzać.

Na szczęście można w bardzo prosty sposób sprawić, że hasła tego nie będziemy musieli wpisywać ani nawet pamiętać.

Nie będę tu wiele wyjaśniał, tylko przejdę od razu do rzeczy.

  1. Co masz zmienić
    REMOTE_USER – nasza nazwa użytkownika na zdalnym hoście
    REMOTE_HOST – nazwa (adres) zdalnego hosta
  2. Host lokalny (np. swój laptop na biurku)

    Generujemy klucz:
    ssh-keygen -t rsa

    jak o coś zapyta, to tylko enterem go, aż zobaczymy komunikat:
    Your public key has been saved in ~/.ssh/id_rsa.pub.

    no i gotowy klucz wrzucamy SPC’em na zdalnego hosta (póki co zapyta jeszcze o hasło):
    scp ~/.ssh/id_rsa.pub REMOTE_USER@REMOTE_HOST:~/id_rsa.pub

  3. Host zdalny (ten, do którego chcemy się łączyć bez podawania hasła)

    Jak już się tam sshujniemy, t sprawdzamy, czy jest katalog ~/.ssh. Jak nie ma, to:
    mkdir ~/.ssh
    chmod 700 ~/.ssh

    Na koniec wykonujemy:
    cat ~/id_rsa.pub >> ~/.ssh/authorized_keys

    Jak nic nie spartoliliśmy, to od teraz możemy się logować bez hasła (przy połączeniu ssh nawet o nie nie zapyta)

Fchuj z dreamhostem!

No to sru! Kolejny raz się sypło. Pamiętacie jak zachwalałem tenże przezajebiaszczy dreamhost?
No to kłamałem, ale dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
Baza – leży i kwiczy. Jakże fachowe określenie współpracowników z działów NIE-IT tutaj pasuje – „Nic nie działa!”
WWW – bez bazy to gówno nie www, ale nawet to, co bazy nie musi muli w kit.
Maile – o dziwo chodzą przez thunderbirda (jeszcze). Przez www oczywiście zmuła.
Limity maili – ta, że niby każdy user to potencjalny spammer, to max 200 maili na godzinę można słać. Toć mi kurwa sajty przy ich częstotliwości padania alertami, że znów nie działa limit momentalnie wyczerpują!
SVN – jeszcze chodzi
Jabber – póki co świeci na zielono, nie wiem czy działa, bo akurat nikogo nadającego się do testu nie widać 😉
ssh – muli, ale jeszcze żyje
cron – póki co się wykonuje, ale to, co tam siedzi bez bazy i tak gówno może

Ogólnie miarka się dziś przebrała. W związku ze związkiem POSZUKUJĘ HOSTINGU, który „umi”:

  • min 13G transferu na miecha (preferuję unlimited na wszelki wypadek)
  • min 12G na dysku (również wskazane unlimited)
  • unlimited domains (+sub +wildcards)
  • unlimited mails (+catch-all)
  • własne repo SVN
  • jabber w swojej domenie (ewentualnie bez tego mogę się obyć)
  • ~ 700M MySQL5 (tu także unlimited mile widziane)
  • ssh access (+cronjobs)
  • PHP 5 (miło by było z własnym php.ini)
  • apacz (z mod_rewrite’m koniecznie)

Jak ktoś może coś ciekawego polecić, to bardzo chętnie się zapoznam.
HELP!

p.s. za ludzką cenę, co bym z mojej murzyńskiej pensji umiał to opłacić!

Ustawienie domyślnej przeglądarki w Thunderbird

Czasami tak bywa, że mamy w mailu jakieś linki i akurat chcemy je kliknąć celem sprawdzenia, co kryje się pod tym adresem.

Bywa niestety też tak, że klikamy jak pogibani w te linki, a thunderbird ani huhu albo odpala nam te linki w innym programie, niż byśmy chcieli, np. otwiera w Operze, a my wolimy Firefox’a.

Na szczęście jest na to bardzo prosty sposób.

W naszym thunderbirdzie klikamy na menu Edycja→Preferencje. W okienku, które się nam otworzy klikamy w prawym górnym rogu na Zaawansowane i następnie przycisk Edytor ustawień.

Wyskoczy nam okienko z mega tajnymi kodami-ustawieniami 😉

W pole Filtr wpisujemy frazę app.http.

Jeśli znajdzie nam pola network.protocol-handler.app.http i/lub network.protocol-handler.app.https to w kolumnie wartość widzimy ścieżkę do programu, który odpowiada za otwieranie linków (http lub https) z wiadomości email. Jeśli wartością tą jest nic, lub ścieżka do programu innego niż ten, którym chcemy otwierać linki, to klikamy prawym przyciskiem mychy na właściwą linię, a następnie na modyfikuj. W okienku, które wyskoczy podajemy ścieżkę do naszej ulubionej przeglądarki, np. /usr/bin/firefox.

Bywa jednak, że nie mamy takich wartości. Wówczas klikamy prawym przyciskiem mychy gdzieś na białe pole (to, w którym jest dużo tych różnych napisów 😉 ), z menu, które się nam ukaże wybieramy Dodaj ustawienie typu→łańcuch. Wyskoczy nam okienko, w które wpisujemy nazwę network.protocol-handler.app.http, klikamy OK. W kolejnym okienku podajemy wartość – pełną ścieżkę do aplikacji przeglądarki internetowej, która ma nam otwierać linki z thunderbirda. W moim przypadku wpisałem /usr/bin/firefox.

Czynności te powtarzamy dla nazwy network.protocol-handler.app.https. Zamykamy okienka z konfiguracją, opcjami, itp.

Otwieramy jakiegoś maila z linkami, klikamy na linka, i… TADA!!! Bangla, gra i trąbi – otwiera się link w naszej ulubionej przeglądareczce 🙂

edit @ 2011-05-08:

Napisał do mnie pewien Tomek (thx), może się komuś przydać:

„cześć, jeżeli pomimo powyższych ustawień ktoś ma dalej problemy, to trzeba odnaleźć wpisy:
network.protocol-handler.warn-external.http
network.protocol-handler.warn-external.https
network.protocol-handler.warn-external.ftp

i dla każdego z nich zmienić wartość na true. Wówczas TB zapyta się o podanie lokalizacji przeglądarki, którą znajdujemy jak wyżej w artykule i dodatkowy zaznaczamy zapisanie ustawień. No i tyle… Voila :)”
Category: Bez kategorii  Tags: ,  7 komentarzy

Instytut Blend-a-med i Oral-B promuje Linuksa

Tak… jak w temacie…
Promuje linuksa, pokazując, że można na nim obrócić monitor i kliknąć ikonki z pulpitu 😉

Skype na OpenSuse 10.2 x86_64

Zachciało mi się wrzucić Skype na swoim pingwinowym laptopie a tu klops. Skype nie chce banglać na OpenSuse 10.2 .
Po przegooglowaniu kawałka świata okazało się, że skype z rpm, to se mogę w buty schować, b oi tak nie pójdzie. Trze było pokombinować inaczej. Dokładnie już nie pamiętam co i jak, ale mniej więcej żeby Skype działał trzeba zrobić tak:
Pobrać sobie skype jakiś tam 'static’, czyli:
wget http://www.skype.com/go/getskype-linux-static
Potem jak się zassa, to trza by to wypakować:
tar -jxf skype_static-1.4.0.118.tar.bz2
No i fajnie jest skype, jak wpiszemy w konsoli ./skype to… no właśnie, to wielkie g… – coś krzyczy, że czegoś tam sobie nie ma.
Żeby skype banglał na naszym 64-bitowym OpenSuse 10.2 trzeba mu dociągnąć cosik z 32 bitow. Generalnie sprawa wygląda tak, że ściągamy libsigc++2-2.0.17-32.i586.rpm:
wget http://ftp.gwdg.de/pub/opensuse/distribution/10.2/repo/oss/suse/i586/libsigc++2-2.0.17-32.i586.rpm
Potem trza by przejść na root’a, żeby móc zrobić to, co za chwilę zrobimy:
su
mc

Tak, to słynny legendarny Midnight Commander. Jest on nam potrzebny, bo ma pewny 'ficzer’, o który w innych programikach dość ciężko w dzisiejszych czasach – umożliwia łażenie po rpm’ach tak, jakby to były katalogi. Przyda się nam to, bo musimy cosik wyciągnąć ze ściągniętego przed chwilą rpm’a.
Wchodzimy za pomocą mc do libsigc++2-2.0.17-32.i586.rpm -> CONTENTS.cpio -> opt -> gnome -> lib Jak używasz KDE, to się nie przejmuj, ja też, ale mimo wszystko używamy katalogu 'gnome’. Z katalogu, do którego przed chwilą weszliśmy kopiujemy libsigc-2.0.so.0 oraz libsigc-2.0.so.0.0.0 do katalogu /lib w naszym systemie.
Po skopiowaniu zamykamy mc (klawisz F10). Następnie wpisujemy exit żeby wrócić z root’a na naszego 'normalnego’ usera.
Wpisujemy w konsolkę ./skype & i… powinno banglać.
Piszę, że powinno, bo nie mam pojęcia, czy u Ciebie zadziała czy nie. U mnie pomogło, u kolegi też, więc jest duża szansa, że i Tobie pomoże, jeśli masz kłopoty ze Skype’m.
Jeśli chodzi o mnie, to do używania Skype’a u mnie jeszcze daleko z dwóch powodów, a mianowicie dodupnej jakości czy raczej głośności dźwięku oraz jeszcze bardziej dodupnego dostawcy internetu, u którego padu-padu nawet potrafi przymulać (poza przymulaniem własnym).
Gdyby ktoś miał jakieś pytania/uwagi/cokolwiek, to pisać w komentarzach, może przejdzie moderację 😉