Tak jakoś mnie naszło jak wyglądają moje rozmowy w sprawie pracy:
Ile chciałby Pan zarabiać?
Nie mam górnego limitu
… konsternacja … kompilacja … uśmiech – zrozumiał i się poprawił:
Ile minimum chciałby Pan zarabiać?
Poniżej XXXX nie mamy o czym rozmawiać
Hmm… netto czy brutto?
Podawanie pensji brutto jest jak podawanie długości penisa razem z kręgosłupem
… konsternacja … kompilacja … zakłopotanie – zrozumiał:
Yyyyy… czyli rozumiem, że netto?
Podoba mi się Pana tok myślenia
Apel do pracodawców: Nauczcie się w końcu, że wartość brutto nic nie znaczy. Dla pracownika ważne jest ile będzie zarabiał, a nie ile by zarabiał gdyby nie podatki, składki i inne duperele.
🙂